Kiedy już opadną pierwsze emocje, uczucie podekscytowania, a także euforia spowodowana tym, co nowe i wyczekane, wtedy do naszej szkolnej rzeczywistości wkrada się ona – rutyna, niebezpieczna zarówno dla nauczycieli, jak i uczniów. Przyczynia się ona do spadku motywacji wśród pedagogów, a także ich wychowanków. Jest to oczywiście całkowicie normalne. Nie można wciąż działać na pełnych obrotach, nie na każdych zajęciach będą płonąć fajerwerki. No i umówmy się, nie każdy temat jest na tyle wdzięczny, żeby udało się nim zainteresować każdego z naszych uczniów. Poza tym jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas może mieć gorszy dzień, odczuwać natłok obowiązków, zmęczenie, niechęć czy nawet przygnębienie. Tak uczeń, jak i nauczyciel. Jeśli zawsze jest świetnie, to fantastycznie, ale nie bójmy się też błądzić i odpuszczać. Presja i chęć bycia idealnym stawia nas już tylko o krok od wypalenia zawodowego. Jednak dzisiaj nie o nim. Spójrzmy na naszych uczniów. Co sprawia, że uczniowie polonijni tracą motywację do nauki języka polskiego? Co przyczynia się do tego, że tracą zainteresowanie polską szkołą już w drugim lub trzecim miesiącu nauki? Dlaczego wspomnianej motywacji nigdy nie mają? Dzięki czemu mogą ją zyskać? Poniższe zestawienie pokazuje kilka czynników, które demotywują dzieci i młodzież do nauki języka polskiego poza Polską z perspektywy nauczycielki polonijnej.
Uczniowie nie wiedzą, po co uczęszczają do polskiej szkoły
No dobrze, może wiedzą i mówią – po to „żebym nauczył/nauczyła się języka polskiego”. I co dalej? Czy coś z tego wynika? Chodzę na basen, żeby nauczyć się pływać. No i świetnie! Sam fakt tego, że nauczę się pływać jest bardzo optymistyczny, ale jeszcze bardziej cieszy mnie wizja tego, że w sytuacji zagrożenia nie będę się bać, aby wskoczyć do wody, by pomóc komuś, kto akurat tej pomocy potrzebuje, bo nie potrafi pływać. Perspektywa tego, że zdobyte przeze mnie umiejętności mogę wykorzystać w konkretnych życiowych sytuacjach, są ogromnym czynnikiem motywującym do działania i nauki. Podobnie będzie w rzeczywistości szkolnej. Skąd dziecko ma wiedzieć, że nauka języka polskiego jest dla niego istotna? Czy kilkulatek mieszkający poza Polską wie, po co uczy się języka polskiego? Jakiego korzyści może mu to przynieść? Na te pytania musi mu pomóc udzielić odpowiedzi rodzic oraz nauczyciel. Zawsze na początku roku szkolnego rozmawiam o tym z moimi uczniami, bez względu na to, czy uczę pierwszoklasistów, czy klasę piątą. Pytam ich – dlaczego tutaj jesteście? Czego oczekujecie? Jakie macie plany związane z tą szkołą? Dlaczego chcecie się uczyć języka polskiego? A jeśli nie wy, to dlaczego tak bardzo zależy na tym waszym rodzicom? Te kilka pytań wystarczy, aby puścić w ruch całą machinę pozytywnych skojarzeń. Wystarczy, że powiem – zobaczcie, będziecie mogli pracować w różnych miejscach na świecie, nigdy nie wiecie, jak potoczą się wasze losy, może wrócicie do Polski? Uczniowskie odpowiedzi idą jedna za drugą jak poruszone kostki domina. „Będę mógł rozmawiać z rodziną i dziadkami, którzy żyją w Polsce”, „Mam przyjaciółkę, która mieszka w Polsce i często piszemy na czacie po polsku”, „Mogę nawiązywać nowe znajomości”, „Nauka języka to trening dla mózgu”, „Mogę swobodnie dogadać się w każdym miejscu w Polsce”, „Podróżowanie będzie łatwiejsze”, „Pracodawcy cenią osoby, które posługują się kilkoma językami” i wiele innych. W tym miejscu pojawia się ogromna rola rodziców. Rodzice powinni wyjaśnić dziecku, dlaczego polski język i polska kultura są dla nich ważne, istotne i zajmują szczególne miejsce w ich sercu. Rozmowa przede wszystkim.
Nudne lekcje, czyli niewłaściwy dobór metod i form nauczania
Czy tego chcemy, czy nie, bardzo dużo zależy od nas, nauczycieli. Komu z nas chciałoby się uczestniczyć w zajęciach podczas których nauczyciel korzysta tylko z podających metod pracy? Domyślam się, że nie znaleźlibyśmy zbyt wielu chętnych. Wykład, opowiadanie, pogadanka są bardzo potrzebne, szczególnie podczas wyjaśniania trudnych pojęć, tematów, ale w nadmiarze, jak wszystko – szkodzą. Co więcej, sprawiają, że uczniowie po prostu tracą zainteresowanie naszymi lekcjami. Na każdych zajęciach uczniowie pracują samodzielnie albo pracują wyłącznie w grupach? Błąd. Nauczanie przez działanie to najlepsze, co możemy zrobić. Pozwólmy uczniom pracować samodzielnie, pozwólmy działać im razem. Stwarzajmy sytuacje problemowe, rozwiązujmy je. Aranżujmy sytuacje, w których uczniowie będą musieli pytać i poszukiwać. Twórzmy, piszmy, słuchajmy, ruszajmy się, śpiewajmy, ale też pozwólmy sobie zwolnić i odpocząć. Jeśli my, nauczyciele, jesteśmy żywo zainteresowani jakąś tematyką, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że naszym uczniom udzieli się nasz nastrój. Zainspirowani naszą wiedzą i podejściem do jakiegoś tematu sami zaczną się nim interesować. Pamiętajmy, że to głównie my inspirujemy i motywujemy naszych uczniów do nauki języka. Zaryzykuję stwierdzeniem, że nawet bardziej niż rodzice naszych uczniów. Jeśli nasze lekcje są ciekawe, nie ma w nich miejsca na nudę, a my sami staramy się być pogodni, życzliwi i wspierający, a przy tym mamy głowę pełną pomysłów, to nasi uczniowie na pewno będę chcieli uczestniczyć w prowadzonych przez nas lekcjach.
Nerwowa atmosfera i ciągły brak czasu
Szkoły polonijny to zaledwie trzy lub cztery godziny tygodniowo. Niestety tak już jest i raczej niewiele możemy z tym zrobić. Nie rozciągniemy tych godzin w jakiś magiczny sposób, choćbyśmy nie wiem, jak bardzo się starali. Nie da się. W przypadku szkół polonijnych mniej znaczy więcej. Często wpadamy w pułapkę tego, żeby podczas jednej soboty zrealizować z uczniami kilka tematów. A to zaczęła się jesień, a to jakieś nietypowe święto po drodze, oczywiście przydałoby się jeszcze dołożyć do tego trochę historii no i obowiązkowo coś z ortografii. Co wyniknie z takiego działania? Nasz dziennik będzie pięknie zapełniony, ale czy uczniowie rzeczywiście zdołają przyswoić sobie te wszystkie informacje, które serwujemy im w niemalże zabójczym tempie, dodatkowo pospieszając ich, mówiąc „Szybciej, szybciej zaraz kończymy!”. Pamiętajmy, że uczniowie nas obserwują i doskonale wyczuwają nasze stany i emocje. Poddenerwowany nauczyciel, który, mówiąc kolokwialnie, goni z materiałem, popędza sam siebie, a także swoich uczniów może i zrealizuje zaplanowany materiały, ale jakim kosztem? Czy gra warta jest przysłowiowej świeczki? Na pewno nie. Jeśli jestem nauczycielem języka polskiego i dzisiaj realizuję lekcję literacką i z gramatyki, to za tydzień mogę poświęcić więcej czasu na poznawanie polskiej kultury i utrwalenie ortografii lub lekturę. Zdrowy rozsądek i umiar mogą się tutaj naprawdę przydać.
Cicha szkoła to nieciekawa szkoła
Uczniowie lubią, gdy coś się dzieje. Spotkanie z ciekawym człowiekiem, lekcje ze strażakiem, bal karnawałowy, ognisko połączone ze wspólnym śpiewem, wyjazd do teatru, to wszystko sprawia, że polska szkoła w oczach dziecka polonijnego jawi się jako miejsce ciekawe, do którego chce się wracać, w którym można coś zobaczyć. Co więcej, takie i podobne wydarzenia, wspólne śpiewanie, przeżywanie świąt scala społeczność uczniów, ale też całą lokalną społeczność polonijną. Gdy tego nie ma, robi się pusto. Namiastkę właśnie takiej cichej szkoły, przeżywaliśmy całkiem niedawno. Pandemia przeniosła nasze życie do sieci, choć i w niej odbywało się przecież wiele konkursów i wydarzeń. Działajmy i pokazujmy, że jesteśmy. Nasi uczniowie widzą wtedy, że nie są sami, że są też inni Polacy mieszkający poza Polską, inne dzieci wychowujące się w polskich rodzinach, w których celebrowane są takie same święta i tradycje. Bardzo istotna wydaje się tutaj funkcja integrująca szkoły. Jeśli polska szkoła staje się miejscem dającym poczucie przynależności do wspólnoty, a przecież takim miejscem właśnie jest, to wtedy uczniowie chcą do niej uczęszczać. To w niej nawiązują przyjaźnie, to w niej mogą spotkać ludzi takich jak oni, posługujących się takim samym językiem. Nie czują się w swej polskości wyobcowani.
Zbyt łatwy lub zbyt trudny materiał nauczania
Nauczyciele uczący w szkołach polonijnych doskonale wiedzą, że uczniowie prezentują różny poziom kompetencji językowych, nawet w obrębie jeden klasy. I oczywiście możemy przydzielić dziecko do klasy zgodnie z jego poziomem językowym, ale czasami taka sytuacja wymagałaby od nas umieszczenia np. jedenastolatka w klasie pierwszej. Rozwiązanie takiej sytuacji wcale nie jest proste. Często zmagamy się z problemem dostosowania treści do rozmaitych poziomów, jakie reprezentują nasi uczniowie. Zbyt łatwy, jak i zbyt trudny materiał nie zachęca do pracy, bo „przecież ja to wiem, po co mam się tego uczyć” albo „to zbyt trudne, nigdy tego nie zrozumiem”. Często błędem jest także realizowanie w nieprzemyślany sposób planów nauczania dostosowanych do szkół w Polsce. Musimy pamiętać, że praca z dzieckiem polonijnym to zupełnie coś innego niż praca z uczniami w Polsce. Wybierzmy esencje, a mówiąc dzisiejszym językiem „must have”, które przyda się naszym uczniom najbardziej. Zrealizujmy kilka tematów mniej, ale ze świadomością, że omówiliśmy je w pełni i właściwie. Przedstawmy te tematy w sposób ciekawy i interesujący, dostosujmy omawiane treści do wieku oraz możliwości rozwojowych naszych uczniów. Pamiętajmy też, że ogromne znaczenie ma język, którym posługujemy się w komunikacji z naszymi uczniami. Wrażliwy na słowo nauczyciel i jednocześnie uważny obserwator, będzie umieć dostosować sposób swojej komunikacji do konkretnej klasy i posługiwać się językiem tak, aby nie utrudniać uczniom zrozumienia i przyswajania nowych treści. Używanie zbyt trudnych słów, złożonych i rozbudowanych komunikatów lub poleceń w klasie, która językowo reprezentuje bardzo niski poziom, może zniweczyć wszystkie nasze wysiłki, zniechęcając słuchaczy do uczestniczenia w zajęciach.
Brak wsparcia i zrozumienia ze strony rodziny i nauczyciela
Dobry nauczyciel to wspierający nauczyciel. Dobry nauczyciel to nauczyciel, który zna swoją klasę, grupę. To prawdziwa sztuka poznać i zrozumieć uczniów, których widzimy zaledwie raz w tygodniu. Tak wiele zależy od nas. Musimy się starać zrozumieć uczniów, ich sytuację, a nawet to, że nie każdy z nich otrzymuje wsparcie ze strony rodziców. Niestety czasami polska szkoła bywa miejscem, do którego przyprowadzane są dzieci tylko z tego powodu, że nie ma się nimi kto zając w sobotni poranek, a rodzice muszą pracować. Są też uczniowie z rodzin wielojęzycznych, w których język polski pojawia się bardzo rzadko, a nawet z rodzin polskich, w których z jakiegoś powodu język polski nie jest pielęgnowany i używany. Trzeba o tym pamiętać. Każdy z naszych uczniów przychodzi do polskiej szkoły z plecakiem własnych doświadczeń, przekonań, słabości, obaw. Każdy z nich przynosi ze sobą swój kawałek polskości – inny, odmienny, jedyny i wyjątkowy. Dla każdego z tych uczniów Polska będzie i jest czymś innym. Wszystko jednak zaczyna się w domu. Jeśli rodzic potrafi wytworzyć wokół szkoły polonijnej życzliwą atmosferę, wspiera dziecko w nauce, pomaga mu, interesuje się tym, czego dziecko się uczy, a przede wszystkim jest jego wiernym fanem i mocno mu kibicuje, to już połowa sukcesu.
Lekcje odbywające się w sobotnie lub niedzielne poranki
Rzeczywiście, perspektywa nauki w sobotni poranek może nie napawać optymizmem, choć zwykle młodsze dzieci nie dostrzegają w tym nic złego. Problem zaczyna się pośród dzieci starszych. „Przecież moi koledzy ze szkoły angielskiej/niemieckiej/hiszpańskiej nie muszą w soboty nigdzie wstawać. Dlaczego zatem ja muszę?”
Wizja spędzenia sobotniego poranka w domowych pieleszach wydaje się bardzo kusząca, ale czy rzeczywiście? Problem uczęszczania do szkoły w soboty trwa tak długo, jak długo go sobie nie przedyskutujemy. To prawda, polska szkoła nierzadko koliduje z innymi zajęciami – klubem piłki nożnej, lekcjami tańca czy rysunku. To trudne wybory, które musi rozstrzygnąć uczeń wraz ze swoimi rodzicami. A co z pozostałymi kwestiami? Z kolegami mogę się przecież zobaczyć po południu. A czy spanie do południa bywa rzeczywiście takie ekscytujące? Czy nie lepiej w tym czasie spotkać się z polskimi rówieśnikami, dowiedzieć się czegoś ciekawego, nauczyć czegoś nowego?
Niewłaściwe motywowanie
Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że stosowanie kar, zastraszanie czy zawstydzanie dzieci nie jest niczym właściwym. Posługując się takimi środkami, czy to jako rodzic, czy jako nauczyciel, na pewno nie osiągniemy zamierzonego celu, jakim jest zmotywowanie dziecka do nauki języka polskiego. Od koncentrowania się na błędach i od kar zdecydowanie lepsze są nagrody. Czasami wystarczy pochwała ze strony nauczyciela lub rodzica, zauważenie trudu i wysiłku dziecka włożonego w naukę. Dostrzegajmy nie tylko osiągnięcia i sukcesy, ale i starania. Zamiast krytykować, dodajmy otuchy i wspierajmy. Wypracujmy w swojej klasie system motywowania, który będzie się dobrze sprawdzał wśród naszych uczniów. Czasem będzie to naklejka, czasem dyplom ucznia miesiąca, a czasem po prostu uznanie w oczach nauczyciela i dobre słowo usłyszane od rodzica. Kluczem do niejednego sukcesu jest miłość i akceptacja, szczególnie ze strony rodziców, a także i nauczyciela. Rozmawiajmy z uczniami o ich obawach, troskach, o zmęczeniu. Starajmy się ich zrozumieć. Nie oczekujmy od nich tego, że po prostu, ot tak, pokochają polską szkołę. Powiedzmy im, że przecież i my jesteśmy czasem zmęczeni, że czasem i nam się po prostu po ludzku nie chce. Wielu, jeśli nie większość z nich, i tak bardzo lubi do niej uczęszczać, ale pamiętajmy, że nie każdy z nich musi przejawiać w stosunku do polskiej szkoły jakieś szczególne uczucia. Rozbudzajmy w nich ciekawość poznawczą, starajmy się w miarę możliwości stosować trakcyjne formy zapoznawania z nowym materiałem, łączmy w czasie zajęć różne formy pracy, stosujmy pochwały i drobne nagrody. Pokażmy, że zależy nam na naszych podopiecznych. Stawiajmy cele, które są ważne także dla naszych uczniów. Nauczycielu, bądź twórczy, aktywny i otwarty. Bądź w polskiej szkole dla uczniów i razem z nimi. Pokaż jak wiele was łączy. Jeśli tylko możesz, współpracuj z rodzicami. Autentyczną motywację można wytworzyć tylko w przyjaznym środowisku, pełnym wzajemnej życzliwości, zrozumienia i akceptacji. Uczmy, inspirujmy, a przede wszystkim motywujmy. To ogromne wyzwanie (i ogrom pracy!) dla każdego nauczyciela polonijnego. Kto, jeśli nie my? Nauczycielu polonijny, dobrze, że jesteś.